Jakiś czas temu, zafascynowana filcowankami Oli, postanowiłam się zmierzyć z techniką filcowania igłami. Zamówiłam co trzeba, jak grzeczna uczennica przerobiłam pierwszą część kursu Oli, połamałam większość igieł, zanotowałam w mojej bardzo dobrej (ino krótkiej) pamięci, że koniecznie muszę zamówić następne - bo zabawa wszak przednia, a zrobienie figurki (Voo Doo) szefa - kuszące, i ...zapomniałam.
Moje filcowe wypociny znalazłam dopiero po roku:
Krzywe toto i nieco niedorobione ale i tak podtrzymuje zdanie, że zabawa świetna (nieco kłująca - co potwierdzi mój lewy kciuk, igła usiłowała przejść na wylot) - będą dalsze takie drobiazgi*. Na brak pomysłów nie narzekam. A może i na mokro pofilcuje?
*kiedyś....
niedziela, 1 sierpnia 2010
niedziela, 27 czerwca 2010
Rozkręcam się...
Przez okres mojej robótkowej niemocy kompletnie zaniedbałam prezentowo rodzinę i przyjaciół, Bagatelka - mam jakieś 10 prezentów różnej kategorii "wagowej" do zrobienia.
Są tam i całkowite drobiazgi, i drobiazgi mniej drobne, niespodzianki, których przyszły obdarowany się nie spodziewa (a które miałam zrobić już hoho i trochę temu- z przyjaźni, sympatii, wdzięczności, dla czystej przyjemności własnej i cudzej, itd), i oczywiście mnóstwo imieninowo-urodzinowych.
Ale nie bój żaby (wszak, jak wszyscy wiedzą, żaba w wodzie nie bodzie) coś drgnęło.
Są tam i całkowite drobiazgi, i drobiazgi mniej drobne, niespodzianki, których przyszły obdarowany się nie spodziewa (a które miałam zrobić już hoho i trochę temu- z przyjaźni, sympatii, wdzięczności, dla czystej przyjemności własnej i cudzej, itd), i oczywiście mnóstwo imieninowo-urodzinowych.
Ale nie bój żaby (wszak, jak wszyscy wiedzą, żaba w wodzie nie bodzie) coś drgnęło.
Choć akurat ten przedstawiciel niebiańskich łąk zaległy nie był...ale co tam - grunt, że się rozkręcam (luuuuuuuuudzie - a jaką mam długaśną listę koniecznychdozrobienia).
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Motylkowy zawrót głowy
Wyhaftowałam kiedyś motylka. Motylek, jak to motylek, długo w jednym miejscu nie usiedzi. Choć mam nadzieję, że na tym cudzie zabawi nieco dłużej
Jap - nie mylicie się - mój motyl miał zaszczyt zagościć na przepięknym patchworku uszytym specjalnie dla Jolci przez najzdolniejsze kołderkowe ciocie (zdjęcie potwora zakoszone Jolci) - ta kobieta to ma szczęście do prezentów.
Mój haft stanowi tak drobny element tego cuda, że ochrzciłam go mianem Pana Pikusia.
Mój haft stanowi tak drobny element tego cuda, że ochrzciłam go mianem Pana Pikusia.
piątek, 11 czerwca 2010
Popcorn, Popcorn...
Nie uważacie, że miś o jakże apetycznym imieniu - Popcorn, jest przeuroczy?
Do takiego przynajmniej wniosku doszłam haftując misie z dwóch zestawików (na miano zestawu to to jest stanowczo za małe) dołączonych swojego czasu (czyt. daaaaaaaaaawno) do angielskiego pisemka "The World of the Cross Stitching".
Do takiego przynajmniej wniosku doszłam haftując misie z dwóch zestawików (na miano zestawu to to jest stanowczo za małe) dołączonych swojego czasu (czyt. daaaaaaaaaawno) do angielskiego pisemka "The World of the Cross Stitching".
czwartek, 3 czerwca 2010
Coś
Dostałam prezent, dostałam prezent, dostałam prezent - prawie całkowicie niespodziankowy. Prawie - bo już od dwóch miesięcy słyszałam "mam coś dla ciebie". Jakoś się nie składało. A jak już się złożyło to okazało się, że "coś" jest poprawiany, ulepszany i dopieszczany. W końcu kategorycznie zażądałam "ja chcę mojego cosia!".
No to dostałam. Z licznymi uwagami, że on niby nie jest idealny, że mógłby być lepszy, że jeszcze by go poprawiła. Phi - co ona tam wie, ta cała KasiaS.
No to dostałam. Z licznymi uwagami, że on niby nie jest idealny, że mógłby być lepszy, że jeszcze by go poprawiła. Phi - co ona tam wie, ta cała KasiaS.
Cuuuuuuuuuudniasta jest - prawda? I całkowicie, absolutnie kocia. Moja pierwsza ręcznie robiona zakładka - nie stary bilet, nie lista zakupów, nie kawałek nitki- zakładka, najbardziej zakładziasta ze wszystkich zakładek.
Kasiu - jesteś wspaniała, bardzo Ci dziękuję.
A książka założona ulotką z herbaciarni - no bo jak ja bym mogła takim cudem? Jeszcze się zniszczy...
Kasiu - jesteś wspaniała, bardzo Ci dziękuję.
A książka założona ulotką z herbaciarni - no bo jak ja bym mogła takim cudem? Jeszcze się zniszczy...
niedziela, 30 maja 2010
Ten post miał wyglądać inaczej. Wielki "come back", reaktywacja godna Matrixu, i miało być o tym, że teraz już regularnie i rzetelnie, i w ogóle, i w szczególe.
Takie były plany - jeszcze w zeszłym tygodniu na spotkaniu robótkowym, kiedy gro osób pytało mnie czemu nie piszę, nie robię...
I wtedy, tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę kawałek nieba spadł mi na głowę.
Moja kocia emerytka zaczęła się w nocy dusić - zanim zdążyłam sprawdzić, które kliniki mają nocny dyżur, kotka przeniosła się w Krainę Wielkich Mysich Łowów, mleczkiem i koktajlem truskawkowym płynącą...
Takie były plany - jeszcze w zeszłym tygodniu na spotkaniu robótkowym, kiedy gro osób pytało mnie czemu nie piszę, nie robię...
I wtedy, tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę kawałek nieba spadł mi na głowę.
Moja kocia emerytka zaczęła się w nocy dusić - zanim zdążyłam sprawdzić, które kliniki mają nocny dyżur, kotka przeniosła się w Krainę Wielkich Mysich Łowów, mleczkiem i koktajlem truskawkowym płynącą...
niedziela, 7 lutego 2010
Nikt mi już bukietu konwalii nie przyniesie...
Tak się jakoś złożyło, że w chwilach największego smutku i załamki nie jestem w stanie zajmować się czynnościami, które w warunkach normalnych sprawiają mi mnóstwo przyjemności.
Ba! nie jestem w stanie to dość łagodnie powiedziane - mnie po prostu odrzuca...Odrzuca od blogowania, robótkowania, podglądania blogów, komentowania, czytania...Jeśli do tego dodać jeszcze moją niechęć do "wywnętrzania", łatwo dośpiewać sobie powód czemu to moje małe miejsce w sieci zamilkło...coś się stało...
Od połowy stycznia nie ma już z nami mojego ukochanego dziadka. Odszedł po ponad 90 latach życia, zjedzony pod koniec przez wstrętne choróbsko.
A nam została garść pamiątek i cudownych wspomnień, i ta wkurzająca świadomość, że znowu się czegoś nie zdążyło...
Od połowy stycznia nie ma już z nami mojego ukochanego dziadka. Odszedł po ponad 90 latach życia, zjedzony pod koniec przez wstrętne choróbsko.
A nam została garść pamiątek i cudownych wspomnień, i ta wkurzająca świadomość, że znowu się czegoś nie zdążyło...
niedziela, 10 stycznia 2010
Coś robię
Zima w pełni więc stwierdziłam, że najwyższy czas pomyśleć o dogrzaniu szyi. No wiem - rychło w czas. Z moim tempem i powerem robótkowym jest ostatnio nieco lepiej - jest szansa, że szalik załapie się choć na końcówkę zimy.
Wzór to Garden Gate - urzekł mnie od pierwszego spojrzenia. Najbardziej podoba mi się w kolorystyce oryginału - tylko, że ja lubię rozjaśniać zimę wesołymi kolorami (mam wrażenie, że ludzie zimą ubierają się strasznie ponuro - szarobure okrycia, podobne dodatki, a przecież biel śniegu aż się prosi o radosną i jasną kolorystykę) więc mój wybór padł na różowo-wrzosową Prestige Yarn-Artu. Kolor na obu zdjęciach nieco przekłamany - w rzeczywistości jest intensywniejszy
środa, 6 stycznia 2010
Były Święta, był i Wichtel
Jest taki sympatyczny zwyczaj na kołderkowie . Zwyczaj, który już we wrześniu powoduje u cioć kołderkowych niecierpliwe przebieranie nogami (kto mnie wylosuje, kogo JA wylosuję i o Boże- mam tak mało czasu).
Takie cuda wypadły 23 grudnia, kiedy zajrzałam do przesyłki od Tereni.
Natomiast Smyk cieszy się z wichtelowego krasnala ode mnie
Wreszcie stało się - przesyłki w drodze do adresata, chwila zwątpienia - czy dotrze na czas, czy się spodoba? I w końcu nadchodzi godzina "zero"...
Takie cuda wypadły 23 grudnia, kiedy zajrzałam do przesyłki od Tereni.
Natomiast Smyk cieszy się z wichtelowego krasnala ode mnie
poniedziałek, 4 stycznia 2010
Po prostu: WOW!
Uwielbiam dawać prezenty, te drobne i te nieco większe, bo wiem jakie to przyjemne dostawać bezinteresowne drobiazgi (te całkiem drobne i te nieco większe)- zrobiony, kupiony specjalnie dla mnie.
Ot, takie jak...
...urocza i nieprzeciętna...
Ot, takie jak...
...urocza i nieprzeciętna...
... bransoletka. Zrobiona specjalnie (jej!) dla mnie. Przez Kitiarę.
Zdjęcia też są jej autorstwa. Bo Kitiara, poza tym, że jest przyszłą monopolistką polskiego rynku biżuteryjnego, jest też zapaloną fotograficzką - amatorem.
Zdjęcia też są jej autorstwa. Bo Kitiara, poza tym, że jest przyszłą monopolistką polskiego rynku biżuteryjnego, jest też zapaloną fotograficzką - amatorem.
piątek, 1 stycznia 2010
Aniołek z różkami
Prawda, że to najsłodszy malec pod słońcem (i księżycem)? I jak uroczo wygląda w czapie od cioci Ani. Trochę za duża wyszła (upss) ale młody na szczęście ma zamiar rosnąć dalej. Kiedyś dorośnie...
Czapka to nic innego jak Lil' Devil Baby Hat z włóczki Tweed YarnArtu (polecam), druty 4,5 mm
Czapka to nic innego jak Lil' Devil Baby Hat z włóczki Tweed YarnArtu (polecam), druty 4,5 mm
Subskrybuj:
Posty (Atom)