Jestem, jestem - nie lenię się, nie zasypało mnie, najazd oficjeli NATO nie odciął mnie od sieci (kilku notabli więc oczywiście trzeba zamknąć, na całe trzy dni, najruchliwsze ulice w mieście - cudownie po prostu), no więc nic z tych rzeczy. Brak weny - ot co. Bo żeby coś napisać to trzeba mieć wenę - chociażby tycią, tycią. Bo samo wklejenie zdjęć się nie godzi - sztuka cierpi, perfekcjonizm kwiczy i tym podobne kwiatki.
W końcu, upomniana z kilku stron, wykrzesałam z siebie minimum inwencji - akurat tyle ile potrzeba, żeby się pochwalić skończonymi drobiazgami.
Ooo-takimi na przykład skrzacikami. Skrzaty póki co imion nie posiadają i nazywane są Gnomek 1 i Gnomek 2 (bardzo oryginalne - wiem, wiem - jak ci rodzice co synów nazwali: Jan starszy, Jan, Jan młodszy)
Są to Yuletide Gnomes, wzorek można nabyć tutaj. Świetny patent na zużywanie resztek - w moich jest: Polo, Oliwia i Kotek.
I skarpetkami się pochwalę- a co! Groovy socks oczywiście skończyłam - super fajna sprawa takie skarpetki.
I ten berecik co go już dawno skończyłam - też obfotografowałam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz