niedziela, 27 czerwca 2010

Rozkręcam się...

Przez okres mojej robótkowej niemocy kompletnie zaniedbałam prezentowo rodzinę i przyjaciół, Bagatelka - mam jakieś 10 prezentów różnej kategorii "wagowej" do zrobienia.
Są tam i całkowite drobiazgi, i drobiazgi mniej drobne, niespodzianki, których przyszły obdarowany się nie spodziewa (a które miałam zrobić już hoho i trochę temu- z przyjaźni, sympatii, wdzięczności, dla czystej przyjemności własnej i cudzej, itd), i oczywiście mnóstwo imieninowo-urodzinowych.

Ale nie bój żaby (wszak, jak wszyscy wiedzą, żaba w wodzie nie bodzie) coś drgnęło.




Biała Muza, szydełko nr 0,95

Choć akurat ten przedstawiciel niebiańskich łąk zaległy nie był...ale co tam - grunt, że się rozkręcam (luuuuuuuuudzie - a jaką mam długaśną listę koniecznychdozrobienia).

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Motylkowy zawrót głowy

Wyhaftowałam kiedyś motylka. Motylek, jak to motylek, długo w jednym miejscu nie usiedzi. Choć mam nadzieję, że na tym cudzie zabawi nieco dłużej

Jap - nie mylicie się - mój motyl miał zaszczyt zagościć na przepięknym patchworku uszytym specjalnie dla Jolci przez najzdolniejsze kołderkowe ciocie (zdjęcie potwora zakoszone Jolci) - ta kobieta to ma szczęście do prezentów.

Mój haft stanowi tak drobny element tego cuda, że ochrzciłam go mianem Pana Pikusia.

Aida 18 , podwójna nitka muliny DMC

piątek, 11 czerwca 2010

Popcorn, Popcorn...

Nie uważacie, że miś o jakże apetycznym imieniu - Popcorn, jest przeuroczy?
Do takiego przynajmniej wniosku doszłam haftując misie z dwóch zestawików (na miano zestawu to to jest stanowczo za małe) dołączonych swojego czasu (czyt. daaaaaaaaaawno) do angielskiego pisemka "The World of the Cross Stitching".

Aida 16, pojedyncza nitka muliny DMC


Misiaki prawdopodobnie wylądują na kartkach - aż się proszą.

czwartek, 3 czerwca 2010

Coś

Dostałam prezent, dostałam prezent, dostałam prezent - prawie całkowicie niespodziankowy. Prawie - bo już od dwóch miesięcy słyszałam "mam coś dla ciebie". Jakoś się nie składało. A jak już się złożyło to okazało się, że "coś" jest poprawiany, ulepszany i dopieszczany. W końcu kategorycznie zażądałam "ja chcę mojego cosia!".
No to dostałam. Z licznymi uwagami, że on niby nie jest idealny, że mógłby być lepszy, że jeszcze by go poprawiła. Phi - co ona tam wie, ta cała KasiaS.


Cuuuuuuuuuudniasta jest - prawda? I całkowicie, absolutnie kocia. Moja pierwsza ręcznie robiona zakładka - nie stary bilet, nie lista zakupów, nie kawałek nitki- zakładka, najbardziej zakładziasta ze wszystkich zakładek.
Kasiu - jesteś wspaniała, bardzo Ci dziękuję.

A książka założona ulotką z herbaciarni - no bo jak ja bym mogła takim cudem? Jeszcze się zniszczy...


LinkWithin

Related Posts with Thumbnails