Prosto z Transylwanii przyleciała do mnie pewna rodzina. Najpierw zmęczeni długą podróżą postanowili trochę odpocząć.
Potem zgodzili się wystąpić w roli modeli.
Proszę państwa oto Boo:
Ulubionym słowem Boo jest ... "boo" - niewątpliwie psychoanalitycy rodem z Hollywood wyjaśniając jego zamiłowanie do tego akurat słowa, znaleźliby sporo nawiązań do dzieciństwa w rumuńskich zimnych jaskiniach, odkryliby być może lekkie zakompleksienie naszego małego bohatera - ale któż nie wpadłby w kompleksy mając za kuzyna samego hrabiego Draculę. Na szczęście Boo nie planuje kariery w mieście aniołów - zamierza zostać w naszym kraju, gdzie bardzo mu się podoba (ponoć nawiązał już kontakty z naszymi rodzimymi Gackami - nie dziwota, bo do jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej mamy blisko).
Na wyprawę do Polski Boo zabrał ze obą dwoje kuzynów - Boosię (ponoć nietoperzowa piękność w fiolecie) i Boośka (gostek w kolorze ecru).
Wszytskie wykonane są z Oliwii Interfoxu, druty nr 4.
Wzorek można nabyć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz