Jej - jeden z hafcików mogę w końcu pokazać.
Owieczki próbujące baletu trafiły na gigantyczny patchwork - urodzinowy dla Renulka. Pokazałabym Wam jaki jest cudny, superaśny, wspaniały i piękny (naprawdę chapeau bas dla cioteczek szyjących to cudo) ale póki co zdjęcia są niedostępne, a szkoda bo jest na co popatrzeć. Musicie mi wierzyć na słowo.
Owieczki próbujące baletu trafiły na gigantyczny patchwork - urodzinowy dla Renulka. Pokazałabym Wam jaki jest cudny, superaśny, wspaniały i piękny (naprawdę chapeau bas dla cioteczek szyjących to cudo) ale póki co zdjęcia są niedostępne, a szkoda bo jest na co popatrzeć. Musicie mi wierzyć na słowo.
A to - to moi drodzy jest mój Surface. W fazie "tył i lewy przód". Jak widać, niewiele widać, ale robótka na tym etapie nie prezentuje się jakoś powalająco - zdecydowanie półprodukty lepiej wyglądają na manekinie niż w charakterze kolorowej, artystycznie rzuconej na stole szmatki.
Włóczkę zgapiłam od Dagny i Kath - bordowa Chainette. Na większych drutach niż dziewczyny - bo na 4 mm (ściągacz na 3,5). Próbka na szerokość wyszła nieco szersza, za to (ciekawostka!) na długość idealnie. Robię więc rozmiar S na szerokość i M na wysokość (jakimś cudem jeszcze się nie pomyliłam - podkreślmy jeszcze).
Z wyliczeń wychodziło mi, że tym razem sweter nie będzie taki super dopasowany. Pierwsze przymiarki wskazują jednak, że tradycyjnie obliczenia sobie, a praktyka sobie (sic!) - prucia odmawiam (póki co).Włóczkę zgapiłam od Dagny i Kath - bordowa Chainette. Na większych drutach niż dziewczyny - bo na 4 mm (ściągacz na 3,5). Próbka na szerokość wyszła nieco szersza, za to (ciekawostka!) na długość idealnie. Robię więc rozmiar S na szerokość i M na wysokość (jakimś cudem jeszcze się nie pomyliłam - podkreślmy jeszcze).
A prywatnie się sypie.
Babcia poszła na zabieg operacyjny - złośliwy guz na jelicie. Poprzedni tydzień stanął więc pod znakiem lekkiej (ok, ok - gigantycznej) paniki, bo serce słabe, bo ciśnienie, bo już kiedyś były problemy z wybudzeniem, itd.
Zabieg się udał, babcia zaczęła dochodzić do siebie ale żeby za pięknie nie było posypały się komplikacje. Szczegóły pozwolę sobie darować - nie są zbyt przyjemne. Generalnie takich komplikacji nikt się nie spodziewał. Ponoć jest już "ciut" lepiej, co nie przeszkadza mi kwitnąć w stanie skrajnej histerii.
Aniu, sercem i myślami jestem z Tobą, trzeba być dobrej myśli, musi być dobrze !!!
OdpowiedzUsuńanus, trzym sie dzielnie kobito. nie jestes sama. jak potrzebujesz z kims pogadac, na kogos nawrzeszczec albo sie wyplakac to wal do mnie. dzwon albo przyjezdzaj.
OdpowiedzUsuńskrzacik
Krzysiu - dziękuję.
OdpowiedzUsuńSkrzaciku - uważaj co obiecujesz, ja mam donośny "wrzask" ;)))
Ja małpa jestem, więc zapewne bezczelnie skorzystam - jak mi już dowali całkowicie.
dziękuję :))
anus, wrzeszcz ile chcesz, wytrzymam :)) i korzystaj. przeca po to pisalam. inaczej to bylby bez sensu.
OdpowiedzUsuńskrzacik